Szkoła – liceum-Zdzisław Ostrowski (fragmenty)
W Jasienicy krótko byłem, Na dwa lata tam zostałem, Podstawówkę ukończyłem. Do liceum się dostałem.
A liceum w Radzyminie Było kiedyś piękne dzieło Już niestety nie zasłynie, Gdyż to wszystko już spłonęło.
Cudne chwile przeżywałem W tej przepięknej naszej szkole. Wielu tam przyjaciół miałem, W swoim gronie i zespole.
I wspaniałych wykładowców, Którzy sił nie szczędzili Dla swych dziewcząt jak i chłopców Też wyrozumiali byli.
Nasi wierni przyjaciele Cenną wiedzę nam oddali, Bo w wykładach bardzo wiele Swych mądrości przekazali. (...)
Przy kościele stał internat, W którym chłopcy zamieszkali, On był dla nich jak rezerwat, Tam po lekcjach przebywali.
Stały łóżka w nim piętrowe Z obu stron obszernej sali I w warunkach wręcz wojskowych, Wolne chwile tam spędzali
Nasz Internat był strzeżony Poprzez aktyw „zet-em-pe”, Bardzo często narażony, Z jakich przyczyn? Każdy wie.
Tym powodem była wiara, Uczęszczanie do kościoła, A w ocenie skąpa miara, Dla nas chłopców niewesoła.
Często byliśmy wzywani, Na odprawę z dyrektorem, Szczegółowo tam badani Tradycyjnym jego wzorem.
Kto mu się sprzeciwić zdołał, Miał on żywot niewesoły, Zaraz na dywanik wołał I wykreślał go ze szkoły.
Ja z chłopcami też mieszkałem Razem, prawie cztery lata, A pod koniec się dostałem Na prywatkę do kamrata. (...)
Cały czas się myślą żyło, Niech pękają nawet mury, Głównym celem moim było Przygotować do matury.
Dzisiaj chętnie ja wspominam, Chociaż minął długi czas, Trwały obraz – oryginał, Który utkwił mocno w nas
Wielu dobrych profesorów Było przecież w naszej szkole, Więc korzystać z takich wzorów Było można w tym zespole.
Matematyk, pan Łarykow, Często nie spał nawet nocy, Bo z powodu złych wyników On udzielał nam pomocy.
Martwił się tym bardzo wiele, Przyrzekł nam to prosto z góry: „Ja was drodzy przyjaciele, Doprowadzę do matury”.
Był w zasadzie mało znany, W swych zamiarach bardzo skryty, Lecz przez uczniów szanowany, A w swej pracy znakomity.
A Kamińska, pani Jasia, Polonistką u nas była, Wszystkich uczniów w każdej klasie Ona bardzo polubiła.
W gronie naszym, wszyscy wiemy Czuła się też młodzieżowo, Nieraz trudne tak problemy Załatwiała ugodowo.
Pani Jasia, modna dama Była piękna i wesoła, A nie była nigdy sama, Miała uczniów dookoła
Pan Kamiński – to mąż Jasi Wykładowca rosyjskiego, Miał on humor w każdym czasie, Gdy wymyślał coś nowego. Bardzo dobrym był człowiekiem, Wiernym druhem i kamratem, Choć nie stary jeszcze wiekiem To pożegnał się z tym światem.
Po nim ja przejąłem role, Rosyjskiego nauczałem, W pierwszych klasach i w zespole, Przecież język dobrze znałem.
Tak przez rok się mozoliłem, Inne lekcje opuszczałem, A, że wykładowcą byłem, To i satysfakcję miałem.
W końcu nastał Pan Misiewicz, Studia kończył w Leningradzie, Mówił wolno jak Budrewicz, Dobrze uczył on w zasadzie.
A z rosyjskim na maturze Też emocji przybywało, Bo trudności były duże I kłopotów też niemało.
Chemię miał Stanisław Pasek, Mówił szybko i zawile, Więc zasady jak i kwasy Pozostały mocno w tyle
Nikt z nas nie mógł pojąć tego, Choć na pamięć się wkuwali, Szkoda, że z wykładów jego Mało żeśmy skorzystali.
A Pan Wójcik wuefista Często z nami też przebywał, Ładnie tańczył polkę, twista I w siatkówkę chętnie grywał.
Chołoniewska Małgorzatka Z dziewczętami przebywała I nad każdą, jak ta matka, Swą opieką roztaczała.
A nasz woźny Janek Klat, Bardzo często On się złościł, Więc przeklinał cały świat, Nigdy nie śmiał się z radości.
Z Radzymina do Warszawy Często żeśmy kursowali, Załatwiali różne sprawy, Coś dla siebie kupowali.
Do pociągu się wsiadało, Który „ciuchcią” nazywali I ze śpiewem się jechało, Lub wesoło rozmawiało. (...)
Bardzo szybko czas upłynął, Przeminęły cztery lata, Choć w mym życiu on zasłynął, Przemknął,
jakby strzelił z bata.
| |
Informacja od wnuka autora wierszy p. JakubaWszeborowskiego :
"..
Zgadzam się na udostępnienie wierszy dziadka na Państwa blogu (Blog
Koła Sybiraków w Lubaczowie) z zachowaniem pełnych danych autora tekstu
tj. Zdzisław Ostrowski."
| |