Powrót do Polski- Zdzisław Ostrowski
Nadszedł wreszcie ósmy maja, Był czterdziesty piąty rok, Który wszystkich uspokajał I przemijał ludzki szok.
Koniec wojny, wieść wspaniała, Błyskawicznie się rozchodzi, Cały świat i Polska cała Wielki tryumf już obchodzi.
Taka radość wnet dociera Do Polaków na obczyźnie, Z tej radości krew zamiera, Że powrócim ku Ojczyźnie.
Wszyscy skaczą, się radują, Z tej uciechy się ściskają, Bo zesłańcy wolność czują, Którą już nareszcie mają.
Lecz do kraju nie wrócimy, Tak od razu, już w tym roku, Jeszcze trochę tu spędzimy, By powrócić w wielkim tłoku.
Minie lato, jesień, zima I nadejdzie znowu wiosna, Wtedy każdy wieść otrzyma, Dla nas będzie wieść radosna.
My rodacy swego kraju, Wolną drogę wreszcie mamy I Polacy jak do raju Z tej obczyzny powracamy
Jak te ptaki, co wracają Po złej zimie do swych gniazd, Sybiracy wolność mają, Wrócą do wsi i swych miast.
Ja z mą siostrą powróciłem Też, bez braci, bez rodziców, Bo z nią tylko razem byłem Tam na wschodzie, za granicą.
Byliśmy tam w domu dziecka, Sierocińcem go nazwałem, Bo z tą nazwą to nie sprzeczka, Przecież ojca już nie miałem.
Państwo Netry swą opieką Nas oboje otoczyli, Trochę lądem, trochę rzeka I do Polski dostarczyli.
Po przyjeździe do Czyżewa Nastąpiła radość wielka, Bo nad nami ubolewała Zgromadzona ludność wszelka.
Czyżewiacy coś mówili I o wszystko się pytali, Czyśmy może głodni byli, Pić i jeść nam dostarczyli.
Różne rzeczy przynosili Dla przyjezdnych swych rodaków, Myśmy za to wdzięczni byli, Że witają tak Polaków
Potem prosto już ze stacji Było kilka kilometrów I poszliśmy na libację Do rodziny państwa Netrów.
Tam z radością nas przyjęli I wspaniale ugościli, Myśmy wkrótce zapomnieli, Żeśmy tacy głodni byli.
Niedaleko żeśmy mieli Już do domu wzdłuż przez pole, Gdy oboje ujrzeliśmy Boćków gniazdo na stodole.
Chata była zawalona, Komin wielki, niski dach, Do połowy okrojona, Na to patrzeć było strach.
Tam mieszkali przecież ludzie, Którzy tak ubogo żyli A siedzieli, jak psy w budzie, Oni bardzo biedni byli.
W chacie mieszkał stryjek z żoną, Który był też niespokojny, Zastał chatę zawaloną, Sam powrócił przecież z wojny.
Był on w Rosji razem z nami, Później wroga bił na wojnie I z innymi żołnierzami Szedł na Berlin niespokojnie
Gdyśmy weszli do tej chaty I wokoło rozglądali, Że stryj także niebogaty, Zaraz my się przekonali.
Lecz czym chata jest bogata, Zawsze gościom rada, Dzieliły nas długie lata, Więc ugościć nas wypada.
Chociaż stryjna nieznajoma Bardzo mile nas przyjęła I czym miała w swoim domu Tu ugaszczać nas zaczęła.
Nasmażyła jajecznicy, A chleb z mlekiem tak smakował, Wszystko bym ja bez granicy Za to wszystko ofiarował.
Wkrótce żeśmy odjechali Witając się z Jasienicą, Tam rok szkolny przedłużali Rozpoczęty za granicą.
Tu znów nowy bieg wypadków I nowe przeżycie, A u boku wujów, dziadków Było wyśmienicie.
Siódmą klasę tu skończyłem, Do liceum się dostałem, Cztery lata tam przebyłem, Pedagogiem więc zostałem
I zaczęła się kariera W mojej pracy zawodowej, Która w sobie treść zawiera W edukacji młodzieżowej.
Tak przebiegły młode lata, Jak sen szybko wiek przemija, Dzisiaj jest już starsza data, Lecz i ona jeszcze sprzyja-
Informacja od wnuka autora wierszy p. Jakuba Wszeborowskiego :
"..
Zgadzam się na udostępnienie wierszy dziadka na Państwa blogu (Blog
Koła Sybiraków w Lubaczowie) z zachowaniem pełnych danych autora tekstu
tj. Zdzisław Ostrowski." |