Zima w Tajdze Północnej-Walerian Wysocki
Zima w Tajdze Północnej-Walerian Wysocki
Umilkł już w Tajdze głos ptaszęcy, Z jezior błękitne znikły fale. Niebo szarzeje coraz więcej I słońca już nie widać wcale.
Codziennie wschodzi później ,bledsze Codziennie niżej płyną chmury, Drzewa kołyszą się na wietrzeA szum ich smutny i ponury.
Przyrodę srogi mróz uwięził, Śnieg grubą szatą okrył knieje. Tkwią pod nim ciężkie drzew gałęzie Do maja kiedy znów stopnieje.
Stanęły lodem wielkie rzeki. Bagna, ruczaje i jeziora Tajga śpi, jak co rok ,przez wieki. Aż ją obudzi letnia pora.
Zasypał śnieg traperskie chaty, Wokół trwa spokój nie przerwany. Gdzieniegdzie tylko łoś rogaty Leniwie kroczy przez kurhany.
W oddali nikłe ognisk blaski, Słychać stłumione ludzkie głosy, Zgrzyt pił, lub drzew zwalonych trzaski I nieustanne siekier ciosy.
Stłumione śniegiem echo wraca, W bezkresie tajgi głos się gubi, Wre katorżnicza, ciężka praca Pełnią ją polscy „lesorubi”. Wiersz pochodzi z kwartalnika "Zesłaniec"
|
|
|
|
|
|
|