Na Dzień Ojca- Roman Marchwicki
Mój Ojcze drogi! Kiedy hasałem nad Niemnem i uczyłem się w szkole Nie obce mi były harce i młodzieńcze swawole, A później w gimnazjalnej „budzie” Nauka szła mi jak po grudzie, Ty byłeś w mundurze, miałeś szablę i ostrogi. Gdy nastał wojny czas srogi Jak na polskiego żołnierza przystało Broniłeś Ojczyzny przed niemiecką nawałą. Po powrocie z frontu do grodzieńskiego domu Okupant sowiecki aresztował ciebie po kryjomu Znalazłeś się w więziennej celi A nas na syberyjskie zesłanie wzięli. Nastał czas ciężki i srogi, Bo rozeszły się nasze drogi. Ojcze mój! Kiedy w czoła pocie Pracowałem przy złocie, Krocząc po wojennej marszrucie Do Kraju wytrwale Myślałem o Tobie stale, Jaki jest los Twój? Dziś po latach Gdy szczęśliwie wróciłem do Kraju Z zesłańczego raju, Już wiem, że odszedłeś z tego świata Z ręki więziennego kata. Chcę wiedzieć, gdzie jest grób Twój? Może spoczywasz w bezimiennej mogile? Stawiam to pytanie, By odpowiedzieć na nie, i nie tylko sobie. Chcę wiedzieć tylko tyle. Paląc znicze i kładąc róże Na rodzinnym grobie Myślę także o Tobie, że zginąłeś, bo byłeś w polskim mundurze. Że ongiś na podejściach do Warszawy Toczyłeś z bolszewikami bój krwawy. Dziękuję Ci Ojcze kochany! Że w niedzielę Bywałem w garnizonowym kościele, Że oglądałem wojskowe imprezy i defilady, By pójść później w Twoje ślady Dziękuję Ci szczerze Za dbanie O moje patriotyczne wychowanie Mój Ty bohaterze. Zapewniam, Że dopóki czas mój płynie Pamięć o Tobie nie zaginie. Post scriptum. Ten wiersz pisałem w nocy, Będąc w natchnieniu i przy Boskiej pomocy.
|
|
|
|
|
|
|
|
|