|
Fot: Wikipedia.pl |
TRZYNASTY KWIETNIA-Zofia Metelicka
Ktoś głośno zastukał do naszych drzwi
W pochmurny kwietniowy poranek.
Wyjrzałam przez okno i w szarej mgle,.
Przez muślin białych firanek,
Dostrzegłam wóz przed domem
l siedzącego na nim człowieka.
Wiedziałam, że zbierać się trzeba,
Bo długa nas podróż czeka.
W drzwiach z karabinem już stali żołnierze
Mama młodszego brata zbudziła
l stojąc bezradnie pośrodku pokoju,
Na rosyjskiego żołnierza patrzyła,
Który - choć nie był proszony,
Z pośpiechem zbierał ubranie;
Tam gdzie jedziecie wszystko się przyda
Pakując walizki - powiedział mamie.
A śnieg wciąż padał choć wiosna była.
Pochmurne niebo nad nami płakało.
Jechało nas dużo pustą ulicą,
Bo o tej porze miasto jeszcze spało.
Lecz w wielu oknach widziałam twarze
Tych, co zupełnie nie spali.
Jeszcze tej nocy zostali w domu,
Więc nas spojrzeniem smutnym żegnali.
W kilka dni później pociąg nasz ruszył,
Kwietniowe słońce z obłoków wyjrzało.
Zbudziła się wiosna, a niebo pogodne
Blaskiem płonęło; dzisiaj nie płakało,
Ale stojący na peronie ludzie
Białe chusteczki przy oczach trzymali.
Łzy same płynęły i serca krwawiły.
To oni nad nami płakali.