Zesłańców los - Barbara Janczura
Minęło już tyle lat od tej okropnej chwili. Gdy nas sołdaccy żołnierze na Sybir wywozili. W mroźny, zimowy poranek, gdy wszyscy spali, oprawcy pod dom zajechali. Kolbami w drzwi walili, z hukiem do domu wtargnęli. Zaspanych i wystraszonych z łóżek wyciągnęli. Kazali się ubierać, w 15 minut spakować, nie wiadomo było, co zabrać: żywność, pościel, bieliznę, czy ubranie? I takich wystraszonych ładowano na sanie. W ten straszny, mroźny poranek, wieźli nas w nieznane. Przywieźli nas na dworzec, tam stały bydlęce wagony, z oknami małymi, zakratowanymi, z drzwiami wagonu na zasuwę zamykanymi. Z wrzaskiem do wagonów zapędzono. I długo, długo wieziono... A potem...potem było zesłanie, ludzi dogorywanie, ciężka praca, chorób tysiące, i śmierć..., kto nie dał rady. Modlitwa oparciem nam była, i wiara, która czyni cuda, że do Ojczyzny wrócimy, z rodzinami się odnajdziemy. Zesłańców los był okrutny. Och jaki to widok straszny! Los nas okrutnie doświadczył. Polska powojenna nas nie doceniła, wilczym biletem życiorys nasz uczyniła. Los okrutny rzucił nas w krainę, gdzie żadna mapa drogi nie wskazywała ...
|
|
|
|
|
|
|
|