Pragnęłam żyć- Barbara Janczura
Do wagonów nas upychano, Ciasno - jeden obok drugiego. Ciasno, ach jak ciasno było. U góry - jedno zakratowane okienko.
Noc makabryczna była. Zewsząd nawoływania słychać: - Marysiu! - Stasiu! - mamo! - maaamo! - maaamusiu!...
Stek wyzwisk rzucanych przez konwojentów, zagłuszał nawoływania.
W koło chaos panował, krzyki, jęki i płacz.
Bezsilność nas przytłaczała, ból piersi rozrywał...
Nie da się przelać na papier, rozpaczy ojców i matek, którym zabrano dzieci, zsyłane na poniewierkę.
W głowie szumiało, serca z rozpaczy pękały, z rozpaczy już dzisiaj nie biją...
Cicho zrobiło się nagle. Jęków nie słychać już. Ocknęłam się z odrętwienia. Do łagrów pociąg nas wiózł, na katorgę i śmierć.
Wagonem trzęsło, tłok straszny, nogi miałam jak z waty.
Lizałam ścianę oszronioną, ach jakie to było dobre, ach jakie to było przyjemne, ach jaki przyjemny w ustach chłód, gdy się ma taką gorączkę...
Pragnęłam żyć. Pragnęłam wrócić. Każdy miał ten sam cel: ŻYĆ i WRÓCIĆ do swoich, to było nasze pragnienie!
Rytmiczny stukot kół, budził niepokój i strach. A koła wciąż powtarzały: -czy przetrwasz?... - czy przetrwasz?... - czy wrócisz?...
|
|
|
|