Byle do niedzieli-Anna CzartoszewskaKobietom Sybiru
W niedzielę, na odświętny obiad
kobiety Sybiru
rozpuszczały śnieg w garnku.
–
Rosół ze skórzanego paska
miał smakować, ale nie smakował,
napełniał jedynie ciepłem głodne żołądki,
ciepłem krótkotrwałym.
–
Pod garnkiem tańczył leniwy płomień,
dzieci przynosiły z pola zasuszone łajno
i dorzucały do ognia, byleby nie zgasł,
byleby nie zgasł…
szeptały ciepłolubne modlitwy.
–
Na drugie danie musiała wystarczyć
garść korzeni stepowych traw, były słodkie,
robiły za deser i podwieczorek.
–
Na kolację kobiety Sybiru nie nakrywały stołu,
układały dzieci na siennikach i karmiły snem.
Snem, że jutro znów będzie niedziela, tylko inna, lepsza.
–
I była…
kiedy w poniedziałek udało się zdobyć jajko i chleb,
dzieci myślały, że dalej śnią.
–
Kobiety Sybiru najbardziej bały się piątku,
tego ani trochę niepachnącego niedzielą,
bez okruszka nadziei, z zamarzającą łzą
i śladami rozwalających się butów
na ścieżce po śmierć.
–
Tyle już przecież naoglądały się sobót bez zmartwychwstania
i grobków pod sosenkami,
tyle tygodni udawały, że tak da się żyć…
–
Ale ile można udawać… Źródło: https://poeciwsieci.pl/kobieta-sybiru-w-poezji-podlaskich-poetow/
|