Zimowa wizyta-Marian Jonkajtys
W kazachstańskim Posiołku Gdy się zima zaczyna Śnieg Przykrywa chałupy Od przyzby Do komina! I zwykle Do wiosennych
Zalega. Tak, że droga Przez wioskę •— Wyżej dachów Przebiega...
Aby światło Mieć w oknie Lub otworzyć Drzwi chaty Trzeba Tunel specjalny W śniegu Kopać łopatą!
Kiedyś W oknie tunelu Pokazało się Słonko I o szyby Zaczęło Tłuc się Małe stworzonko!
Czy było Jakimś ptakiem?... Czy Wędrującym duszkiem?... ??? Ot, biała Rękawiczka Z małym Czarnym paluszkiem...
Siedzieliśmy Bez ruchu, Jakby nas W ziemią wbito! Wpatrzeni W to „coś" — za oknem, Co przybiegło z wizytą!
To „coś", Przez śnieżny tunel Odeszło znów W nieznane... I w końcu Nie zostało Zidentyfikowane.
Dopiero Po godzinie Dotarło Do mej głowy: Przecież To był gronostaj! W swym Futerku zimowym! *** I śmiali się Tubylcy: Ech, burżujski Półgłówku! Wypuściłeś Spod okna 500 rubli Gotówką! |
|
|
|
|
|