| | | | | | | | |
Halinka-autor nieznany
Powiedz mateczko, gdzie jestem ja? Czy to jest nasza omszona chata? Kto tutaj matuś tak pięknie gra, Czy to na skrzypcach nasz drogi tata? Leż, śpij córeczko, moja Halino, Tutaj tatusia nie ma przy tobie. Tatuś w więzieniu siedzi dziecino, A my w dalekim sybirskim grobie. Kto tutaj matuś tak pięknie śpiewa? Toż to znajome słowicze granie. Czy słyszysz matuś, jak szumią drzewa? Widzisz jak rosa osiada na nie? To szumi Dźwina, sowiecka rzeka, To nie jest Haluś słowiczy śpiew, To hymn szatanów, gdy gnębi człeka, Wyssawszy z niego ostatnią krew. Czy z nami tatuś na święta będzie? Obiel mateczko te czarne ściany, Bo kiedy przyjdzie ksiądz po kolędzie, Niech będzie piękny nasz dom kochany. Będą niedługo dla ciebie święta, Chlipie z boleści matka stroskana, O doloż moja, dolo przeklęta, Czemuż na taką próbę oddana? Ja, gdy mateczko pójdę do nieba, To powiem Świętej, Cudownej Pani, Że ty mateczko tutaj bez chleba, Że nas niewinnie męczą szatani. Wie o tym Chrystus dziecino droga, Wie o tym również Najświętsza Pani, Bo wciąż wzywamy na pomoc Boga, By dał nam wolność, zerwał kajdany. Powiedz mateczko, czym jam zgrzeszyła? Że mam umierać w tym obcym świecie? Jam zawsze szczerze, jam się modliła, Matusiu droga, toż sami wiecie. Za wspólne winy klęska od Boga, Dane nam widać życie - golgota, Lecz ty nie umrzesz dziecino droga, Bo mnie dobije smutek, tęsknota. A jednak matuś mi umrzeć trzeba, Bo mnie do siebie biorą anieli, Lecz z chwilą, kiedy pójdę do nieba, Opowiem wszystko, cośmy cierpieli. Jak nas szatani nocą porwali, Jak nas wsadzili w ciasne wagony, Jak zmarzłe dzieci precz wyrzucali, Jak się modliły matki i żony. Jak nasze mienie konfiskowali, Co wypracował w znoju nasz brat, Przekleństw i obelg nie żałowali, Bo tego życzył kremlowski Kat! Jak nas przez stepy całe miesiące Wieźli na nędzę i straszny głód, Każdy zapomniał, że gdzieś jest słońce, Bo miał przed sobą wciąż ten sam grób. Jak nas do ciężkich prac przymuszali, Dając psie nory nam za mieszkania, Jak bracia w tajgach wciąż umierali, Tego nie widział nikt na ekranie. A ty mateczko, gdy Bóg jedyny Ujrzeć pozwoli ci naszą chatę, Pozdrów rodaków od swej Haliny, A przede wszystkim drogiego tatę. Pozdrów mateczko wszystko ode mnie, Pola kwieciste i leśną głuszę, I nie płacz, błagam, bo to daremnie, Ja tutaj biedna umierać muszę. Ostatni uścisk matce oddała I wpatrzyła się w szron na suficie, Święty obrazek w ręku trzymała, Gasło powoli dziewczęce życie. Nieznaną piosnkę nuciła Dźwina, Spienione wody w dal wiecznie gnała, W śniegu leżała biedna Halina, A na mogile matka wciąż mdlała.
|
|
|
|