Czornyj woron- Marian Jonkajtys
Jednym z najbardziej tragicznych Doznań polskich Sybiraków Było chowanie najbliższych Zmarłych w zesłaniu rodaków
Na stepach: walka o trumnę, O miejsce gdzie grób wykopać; O krzyże, które tubylcy Wnet rozkradali na opał...
Rozgrzebywały też groby Wilcze stada, grasujące Po stepie, i ludzie hieny Z ciał ubrania zdzierające.
Zimowe płytkie mogiły (Trudno wgłębić się w zmarzlinę) W czas wiosennych topień lodów Potrafiły z wodą spłynąć.
I na oceanie stepu, Gdzie brak punktu odniesienia, Ginęły miejsca pochowku Bez szansy odnalezienia...
W łagrach: Trud, głód, chłód - dziennie Setkom więźniów skracał życie. Powszedniość grzebania zmarłych Wytwarzała znieczulicę
Ot, praca, jak każda inna... Za którą przysługiwało Dodatkowe źdźbło jedzenia. chętnych więc nie brakowało.
Po dwa, trzy trupy wiązano Za szyję mocnym powrozem I za nogi wywlekano Do dołu, poza obozem.
Wszystko załatwiano nocą, By przypadkowi przechodnie, Mieszkańcy pobliskich wiosek, Nie byli świadkami zbrodni...
Gdy śmiertelność przekroczyła Średnią obozów GUŁAG-u Formowano spec - brygadę "Trupowozów" z dochodiagów.
Jej zadaniem było wywieźć Nocą, poza łagru zonę Zwłoki - i warstwami złożyć W doły - z wapnem niegaszonym!
Jaszczyk, na dwóch wielkich kołach, Wózek-"czornyj woron" zwany Dla transportu martwych więźniów Najczęściej był stosowany.
Doświadczona spec - brygada, Co praktykę w tym posiadała, Zawijała nagie trupy W wykradzione prześcieradła;
Bo w ciemności przy ładunku Wózka o kołach wysokich, Najskuteczniej z prześcieradła Wyturlać doń nagie zwłoki!
Ciągnęła " Czarnego kruka" Zwykle wychudła szkapina, Stary wół, lub nie dająca Już mleka nędzna krowina.
Gdy nawet na taki zaprzęg Nie stać było władz obozu " Czornyj woron" pchała ręcznie Spec - brygada trupowozów
Przy przejeździe bramy łagru "Nadziratiel" - cieć wachtowy By mieć pewność, że to zwłoki, walił pałką trupy w głowę!
I już był gotowy denat Do ostatniej ziemskiej drogi, Nagi z deseczką z nazwiskiem, Do bosej przypiętą nogi.
Ze zmarłych do cna zdzierano Łachy, państwowego mienia, Bo magazyn nowym więźniom Miał przydział do przydzielenia. Zwykle taka spec - brygada Składała się z czterech osób. Sprawność w dół zwalania ciała, im Ułatwiał też inny sposób: Dwóch za nogi, dwóch za ręce Zręcznie podnosili trupa By rozhuśtany dokładnie W zamierzone miejsce upadł.
Sił nie mieli delikatnie Układać zmarłych warstwami. W niemym krzyku, w górę ręka Sterczała z dołu czasami!
Zimą rozwłóczała doły Zgłodniała dzika zwierzyna... Ludzkie kości znajdowano W strumykach, w górskich dolinach...
Bywały też przy obozach, I osiągały wyniki, Gospodarstwa hodujące Dorodne knury - tuczniki!...
trudno pojąć nam akt wzniosły Chrześcijańskiego przebaczenia, Pamiętając ludobójstwo I ciał zmarłych bezczeszczenia...
Do dziś w snach czerwona gwiazda Kreśli sceny krew mrożące: Żołdacy w " bocianich gniazdach", W "czarnych krukach" - ciał tysiące...
I do dzisiaj w dzień zaduszny serce smutek i ból ściska, Że gdzieś leżą syn, brat, ojciec... Bez grobu, krzyża, nazwiska...
Może będą PRZEBACZONE Ale nigdy ZAPOMNIANE! " Czarne Kruki" - póki w sercach Płonie pamięci kaganek!...
/Wiersz pochodzi z pisma:'Sybirak" 2001, nr 26, s. 14-15./
|
|
|
|