NOCE KAZACHSTAŃSKIE-Jerzy Walden
NOCE KAZACHSTAŃSKIE-Jerzy Walden
Cóż, że we dnie nie myślę, uciekam najdalej Od wspomnień co bez przerwy powracają do mnie - Od Placu Zbawiciela, od Hożej, do Alej... Ale nie ma lekarstwa, by uciec od wspomnień!
I tak dniami się włóczę przez kazachskie piaski, Pragnąc zatrzeć tęsknotę, ale nie potrafię I chciałbym, aby martwy krajobraz kazachski
Przeszłość piaskiem zasypał niby fotografię!...
Przyjdzie noc i zwycięży. Nocą sił mi braknie- Ledwie zmierzchnie - wspomnienia chwytają za gardło I pojawia się obraz, co nigdy nie blaknie, Miasta co wiecznie krwawi, ale nie umarło!
Jak pocisk wystrzelony ku skrwawionej Wiśle, Dnie spędzam w Kazachstanie a noce w Warszawie I aż trudno mi pojąć, czy ja we śnie myślę, Czy tez śpię z otwartymi oczami na jawie?
Każdej nocy z oddali Warszawa mnie woła Tamtych bruków wspomnieniem, krzykiem nienawiści, dzwonem podpalonego przez wrogów kościoła, Hukiem bomby, od której zginęli najbliżsi!...
A kiedy w mętne szybki świt różem się wwierci, A ja noc przeleżałem niby zmarły w trumnie... To nagle, ja co nigdy nie balem się śmierci, Boję się, ze od miasta mojego ...tu umrę!
Kzylrda Kazachska SSR. 23.XII.1942
/Wiersz pochodzi z pisma:"Sybirak" 2003,nr 30,s.158-159/
|
|
|
|
|
|
|
|
|