Wygnańcy-Elżbieta Leopold
Wymieszano te narody, Wbrew swej woli i naturze. Czy jest dobrze? Chyba nie! Bo wolności każdy chce.
Przyszła godzina zwrotu historii. „Pakuj bagaże” zabieraj dzieci! W ostatniej chwili spojrzyj za siebie, W myślach i sercu-nie wiesz czy wrócisz. Oni tam żyli z dziada - pradziada. Orali, siali i się... kochali. Mieli swe dzieci, mieli i wnuki, Nigdy nie chcieli innego świata.
W jednej godzinie, na jednym wozie, Całe rodziny, cały dobytek. Jadą za Odrę. Czy tam dojadą? Po co? Do kogo? Wszystko po czasie sami zobaczą.
A Polak? Na niego Kazachstan czeka. No różne miejsca, byle daleko. Żeby swą mowę, żeby swój pacierz, Tam na wygnaniu szybko zatracić
Czeczen chce siłą swojej ojczyzny. Gruzin zostać u siebie chce. Ormian jest dużo na całym świecie A Arab żyje też w ciągłym stresie.
Jak tak pomyślisz, dobrze się przyjrzysz, Czy znasz odpowiedź - co kto miał z tego? Kto tu skorzystał? Kto wszystko stracił? Jedno jest pewne - każdy chciał swego..
Lecz Ta Boża święta Matka, Częstochowska, Ostrobramska, Uprosiła swego Syna, By choć garstka Ich wróciła.
By choć chwilę może kilka, Mogli się wolnością cieszyć. Żeby mogli z swymi dziećmi Biedą, męką się podzielić.
|
|
|
|
|
|
|
|
|